No więc polega to na przędzeniu wełny bez prania i czesania, brudnej w tłuszczopocie, jedynie lekko rozciąga się kłaczki w palcach. Lanolina sprawia że podczas przędzenia, wełenka ma jakby lekki poślizg, nitka lekko się skleja i lepiej trzyma w kupie. Włóczkę pierze się wtedy już po uprzędzeniu (lub zdublowaniu). Dla osób przyzwyczajonych do dzisiejszego sposobu - czyli przędzenia na sucho z taśmy, przejście na brudne przędzenie bywa nieprzyjemne, zwłaszcza że lanolina oblepia też łapki, a nie wszyscy lubią uczucie tłustych rąk. Mnie osobiście przędzenie na brudno pasuje bardziej, ale to już kwestia osobistych preferencji. Jeśli ktoś miał babcię prządkę, to mógł usłyszeć właśnie tego typu historię przędzenia i kategoryczne stwierdzenie, że "prało się po przędzeniu a nie przed". I tak faktycznie robiono ale...
Niestety nie każdą wełnę da się tak uprząść i uzyskać dobrą równą nitkę. Przede wszystkim wełna taka musi być w miarę dobrej jakości i czysta. O to w Polsce niełatwo, dlatego właśnie wełnę należy bardzo dokładnie posortować, a do przędzenia z ręki bierze się najlepsze partie. Coś takiego jak na pierwszym zdjęciu - widać tam Jakuby białe i czarne osobno :) Są to bardzo ładne, równe i czyste loki. Takich loków po odsortowaniu pięciu run, udało mi się uzbierać około 700g zaledwie, a pamiętajcie, że oznacza to około 6kg runa już posortowanego ale NIEPRANEGO.
Owca Jakuba - tak wyglądają loki zdatne do bezpośredniego przerobu |
Warto więc dokładnie przeglądać błamy które mamy, właśnie pod kątem takich najlepszych z najlepszych części, bo jest ich malutko :) Na drugiej fotce widać białą część kubusia, całość takich loczków jaką wygrzebałam z tej partii - czekają na swoją kolej, bo pracę zaczęłam od czarnych :)
Jakieś 300g kubusia w jasnym kolorze |
Trochę gorszy sort już po wypraniu |
No i na koniec mój urobek - trzy motki kubusia (jeden jeszcze na szpulkach więc się nie załapał do zdjęć), przędzionego na brudno.
In progress |
100g - 200m zdublowanej nitki |
Motki po około 100g i 200m dubla, choć trzeba pamiętać iż przy praniu jakieś 20% wagi spłynie w kanał ;) Aha i poniższa włóczka jest nieprana, gdyż przeznaczyłam ją na warsztat tkacki - nie trzeba wtedy się bawić w klejenie osnowy, wypiorę całość dopiero po utkaniu :)
I tak to wygląda w telegraficznym skrócie ;D
Nie miałam i nie mam babci prządki, ani nikogo takiego osobiście nie znam, ale jak kupowałam pierwszą porcję kłaka alpaki od hodowcy, to dość długo mi tłumaczył, że runo ma zapach, jest z natury i z naturą ;-) i właśnie by prząść takie, a później dopiero prać. I tak z perspektywy czasu, było to idealne dla osoby początkującej. Jasne, ze obróbka czystego jest przyjemniejsza, ale mam wrażenie, że naturalny bród, lanolina, czy co tam ułatwia skręcanie nawet krótszego runa. Nie mniej moje doświadczenie jest małe w temacie, więc możliwe, że moje zdanie komuś może zupełnie nie odpowiadać. ;-)
OdpowiedzUsuńCoś mi tak chodzi po głowie, że w Twoich okolicach owieczek jest niemało. ;-)
Pozdrawiam serdecznie
Akurat alpaka lanoliny nie ma w ogóle :) Ale także się spotkałam z informacją iż tradycja andyjska mówi, że należy na brudno prząść. Tutaj tylko kwestia w jakim stanie jest runo - a bywa różnie, czasem nawet jakby się bardzo chciało to się nie da i tyle :/
UsuńA owiec u mnie nie ma, skąd przyszło Ci do głowy iż akurat u mnie owce w dużych ilościach hasają?! ;)
Ja wiem o może jednym czy dwóch stadach, może głębiej na kaszubach ktoś coś hoduje, ale ani w śledziowni ani na pomorzu środkowym owiec ni ma za bardzo. Tylko kartofle i rzepak ;| Ja całe runo jakie mam załatwiam wysyłkowo nękając hodowców ;D