Wełna pojechała kurierem, wróciła pocztą, wszystko w przeciągu tygodnia.
Wyczesana bardzo ładnie, choć właścicielka gręplarni lojalnie przekazała mi przez telefon, że "to się nie trzyma w kupie, jak powinno na kołdrę". Kołdry z tego robić nie będę, więc lata mi to kalafiorem. Chyba po prostu struktura wełny prymitywnej nie pozawala zrobić z tego jednorodnego błamiku. Pal diabli, do przedzenia czy filcowania i tak to porozrywam.
Ale poza tym sięęęęęęęęęęęę cieszęęęęęęęęęęęęę!
z lewej: świniarka, z prawej: wrzosówka |
Jestem bogatsza o duży wór zgręplowanej świniarki i mniejszy wrzosówki :D
Szlak przetarty, pranie się opłaciło, teraz tylko wypatruję wiosennych strzyży!
Kusząca opcja, taka gręplarnia :)
OdpowiedzUsuńO ja ! Ale puchatego dobra. :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy gdzieś niedaleko mnie jakieś gręplarnie są.
Zazdroszczę grępla :-) Moje 8 kg wełny pocięli w warszawskim gręplu bo "na kołdry się zawsze tnie". I mam teraz 8 kg sieczki, co się sprząść nie da. Moja wina, wełna pojechała do gręplarni z umyślnym, bo mi czasu zabrakło żeby osobiście załatwić sprawę.
OdpowiedzUsuńSerdecznie witam nową komentującą!
UsuńI nie mogę uwierzyć, że ktoś pociął wełnę na sieczkę?! Od kiedyż to?! Nawet moja Pani po wyczesaniu przez telefon mówiła mi że niestety nie dało się zrobić jednorodnego, trzymającego się w kupie błamu i żebym o tym wiedziała i nie miała uwag! Ale to nie znaczy że mi sieczkę zrobiła, ot takie kawałki wyczesanego runa. A z sieczki to przecie żaden spoisty błam nie wyjdzie tym bardziej :/ Nie rozumiem w ogóle i współczuję, zwłaszcza że 8kg to dosyć sporo. I jakby co to służę na priva namiarami na mój grępel, niestety daleko od Warszawy.