niedziela, 17 marca 2013

Zmiany

Długo mnie tu nie było.
Moje postanowienie, by w miarę regularnie wrzucać relację z moich działań, niestety wzięło w łeb i nie jestem z tego dumna.
Ale po prostu ostatni miesiąc miałam naprawdę ciężki i nie mogę się zebrać w sobie. Najpierw zachorował koń, znowu kolkuje i to bardzo ciężko. W dodatku choroba ciągle nawraca. Sąsiad oczywiście "uprzejmie" nam doradził żeby takiego "kosztownego" zwierzaka sprzedać handlarzowi, to się pozbędziemy kłopotu i jeszcze kasa z tego będzie. Moja mama oczywiście dostała piany, ale ja tylko wzruszyłam ramionami, bo jeśli przez 15 lat nie udało się nam, żeby sąsiad pojął, iż my tego wykarmionego butelką konia nie sprzedamy na mięcho, pomimo ciągłych problemów z jej nogami, a teraz dodatkowo kolkami i mięśniochwatem, to nie zrozumie tego nigdy. I nie ma co tu dywagować, tak po prostu jest.
Jakby tego mało to chwilę potem, drogą pantoflową dowiedzieliśmy się że nasze zadupie, na które przeprowadziliśmy się 15 lat temu, by uciec z miasta i sobie w spokoju żyć na wsi spokojnej, z dala od przemysłu, dróg, i tłumów, leży dokładnie na celowniku budowy drogi ekspresowej S6, odcinek Lębork-Słupsk. Na Pomorzu Środkowym, jest chyba z 500 tysięcy hektarów a oni trafili centralnie w nasze 5. Łatwiej chyba trafić w totka, ale widziałam mapę z GDKiA i to rzeczywiście prawda. Niestety moja korespondencja z Agencją, została w tym momencie na chwilę zawieszona, przez kolejne nieszczęście które się na nas zwaliło, a mianowicie wstępnie zdiagnozowaną histiocytozę u mojej małej. Ostatnie tygodnie to było czekanie na badania, czekanie w szpitalu, badania i czekanie na wyniki. Na ostatnie wyniki z tomografu czekamy nadal. Aż się boję cieszyć, ale wygląda iż z całej grupy zjadliwych chorób trafiliśmy akurat w tą najłagodniejszą (i najrzadszą) wersję. I może się obejdzie bez naświetlań i chemii. Ale eureka wrzasnę dopiero jak będziemy mieli komplet badań i jakieś wiadomości co do dalszego leczenia. A po wizycie na oddziale onkologicznym dla dzieci, mam wrażenie że świat stoi na głowie i jestem kompletnie zdołowana. Jak se pomyślę....
Wbrew pozorom po tych wszystkich paskudnych wydarzeniach, to nie siedzę zupełnie bezczynnie. Chyba bym wtedy zwariowała, bo czekanie i gapienie się w sufit wykańcza mnie totalnie nerwowo. Dłubię więc różne głupoty, czytam neta, i zajmuję sobie głowę czymkolwiek. Ot na przykład chcę się wybrać 21 Kwietnia na nowy pchli targ "Sopotello". Albo na otwarcie sezonu w Skansenie we Wdzydzach. Wiadomo, że zależy to wszystko od tego jak będzie z małą, ale przynajmniej w tym momencie mam zajętą głowę i nie wpadam w jeszcze większego doła.
Z różnych rzeczy którymi się zajmuję, pochwalę się moimi serami :)
Serowarstwo chodziło mi po głowie już od dawna, ale jakoś nie mogłam się zebrać. Aż wreszcie w zeszłym tygodniu, kupiłam podpuszczkę, pojechałam do znajomej rolniczki po mleko i uwarzyłam swój pierwszy ser :)
Wyglądał tak:
Ser podpuszczkowy typu "Koryciński"
Na początku z wyglądu (ale nie w smaku) przypomina twaróg, ale w zamyśle jeśli miałby szansę poleżeć parę tygodni, to stałby się serem żółtym. Niestety nie miał takiej szansy, za dużo sępów chciało spróbować ;D
Z 10L mleka wyszło mi około 1,5kg sera. Jak przyjdzie wiosna i krowy wyjdą na pastwiska to pewnie będzie wychodzić więcej i smaczniejszy :) Ale i tak jest pyszny. A pozostałej serwatki wyszło mi także ca 300g ricotty. Sam ser warzyłam, według przepisu na sery korycińskie - można tego pełno znaleźć na necie i nie chce mi się nawet wrzucać linków. Co ciekawe nie jest to takie trudne jak się wydaje na początku, powiedziałabym nawet że bardzo łatwe i przyjemne :) Potrzebny jest generalnie duży garnek, durszlak, gęste sitko do łowienia, termometr, podpuszczka no i mleko. Radzę zresztą samemu spróbować bo to fajna zabawa.

A to jest już mój wczorajszy ser - również z niepasteryzowanego mleka od sąsiadki :)
Tutaj dodałam przyprawy, co tam akurat miałam pod ręką. Na razie obcieka, potem czeka go jeszcze solenie i pewnie też zniknie więc uwieczniam dla potomnych ;)
Ser podpuszczkowy, typu "koryciński" z przyprawami
 A tutaj ricotta, czyli miękki, smarowny serek serwatkowy. Wyszło 300g które zniknęło w jeden dzień. Pyszny jak na przepis "recyklingowy"
Ricotta z serwatki

Dodam tylko, mój serek jest wegetariański (na tyle na ile może być coś zrobione z mleka) gdyż użyłam tzw. podpuszczki mikrobiologicznej. To taka specjalna podpuszczka ekstrahowana z jakichś grzybków, a nie z żołądków cieląt jak to zwykle jest robione. Mój kac moralny jest więc minimalnie niższy.

I to na tyle na razie.
Jak się znowu będę miała siłę zebrać dopisania to pokażę kwiatki, które robię na Sopotello. Będą z nich spinki i broszki.
Ale to już zupełnie inna historia.
Przepraszam też za przydługi i nudny post z wylewaniem żalów, ale obowiązku czytanie go nie ma ;)


8 komentarzy:

  1. Przykro czytać o Twoich kłopotach; obyście dali im radę. Dużo zdrówka dla córci.
    A sery bardzo apetyczne. Akurat wczoraj zgadałam się z rzadko widywanym kuzynem, że chcielibyśmy sami sobie ser robić (ale twaróg). Po twoich zdjęciach jeszcze większej chęci nabrałam, tylko skąd świeże mleko brać? Moje miasto niby małe, ale ciężko tu nawet o pasteryzowane mleko w woreczkach, wszędzie tylko "uhate".

    OdpowiedzUsuń
  2. Sery wyglądają baaaardzo smakowicie. Przypomniało mi się, jak wiele lat temu - gdy codziennie dostawałam w pracy litr mleka w ramach "szkodliwych warunków pracy" - często robiłam domowy twaróg. Pyszny był. A jaki pyszny ser smażony z niego wychodził ... Teraz nie robię z braku surowca :(.
    Życzę jak najszybszego rozwiązania problemów i dużo, dużo zdrówka dla córci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymaj się mocno, i daj znać, jak będziesz coś wiedzieć o wynikach. Jakbyśmy mogli w czymś pomóc, to napisz do mnie od razu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mną wstrząsnęło. Kciuki trzymam za małą i nie puszczę, póki nie napiszesz, że wyniki ok.
    Sery bombowe, tylko skąd ja wezmę niepasteryzowane mleko w tym zasranym mieście?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki dziewczyny za dobre słowa i trzymanie kciuków. Oby skończyło się tylko na prostym zabiegu. Na razie po prostu czekamy na wyniki ostatnich badań i decyzję lekarzy co do dalszego leczenia. Oby poszło dobrze. W tymmomencie nawet ta cholerna autostrada wydaje mi się niewarta uwagi...

    A co do serów, to podobno można użyć także mleka PASTERYZOWANEGO, czyli takiego w kartoniku albo woreczku sprzedawanego z lodówki. W przeciwieństwie do UHT to jest mleko w miarę "żywe". Jedynie trzeba je zaszczepić bakteriami, czyli podczas podgrzewania dodajemy jogurt, kefir, skwaśniałe mleko lub specjalne serowarskie szczepy bakterii (można kupić na allegro). Generalnie to najlepiej zakwasić nawet takie od krowy, ponieważ te mleka i tak przechodzą przez chłodnię, a w dzisiejszych metodach dojenia i przechowywania chodzi by tych bakterii było jak najmniej. Ja moje też trochę zakwasiłam kefirem, żeby uzyskać dziury w serze. Czy wyszło to się okaże jak go rozkroimy. Następny ser chcę też zrobić właśnie z sklepowego pasteryzowanego, tylko po to by stwierdzić czy się da:) Jeśli wyjdzie to na pewno się pochwalę tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki aby to co złe minęło raz dwa,
    a co do serów - absolutnie nie jestem ekspertem, ale znam drogę warzenia serów z domu rodzinnego i czasami kiedy jestem u rodziców a mama nie ma czau to warzę ja, my generalnie używamy mleka od swojej krowy, kwaśnego (zsiadłego), czyli zależnie od temperatury otoczenia 2 lub 3 dni po wydojeniu (kwasi się normalnie w garnku w kuchnie - oczywiście trzeba na bieżąco sprawdzać jego stan żeby nie było za stare), takie kwaśne mleko podgrzewamy, na kuchni z blachą, można na kuchence gazowej, ale trzeba bardzo bardzo uważać -minimalny ogień i stać cały czas, cały ambaras jest w tym aby mleko było odpowiednio ogrzane, ja mam zawsze stresa, moja mama twierdzi, że ma być po prostu lekko gorące(oczywiście w trakcje ogrzewania trzeba zamieszać co jakiś czas)a potem albo tak jak u Ciebie na sitko, albo można sobie uszyć z tetrowej pieluchy woreczek i wlać zawartość gara do tego woreczka (oczywiście nad jakąś miską garnkiem lub wiadrem, żeby złapać serwatkę, no chyba, że absolutnie niepotrzebna to wtedy nad zlewem)aby dokładniej pozbyć się serwatki, dobrzej jest jeszcze czymś obciążyć powstający ser.... my mamy takie specjalne praski drewniane, wtedy jest normalny twardy twaróg...
    Co do mleka pasteryzowanego, tak kwasi się, kilka tygodni temu jak krowa była przed ocieleniem i moja rodzinka, która żyje na dosyć mlecznej diecie, kupowała mleko pasteryzowane, babcia zostawiła jedną butelkę na szafce zamiast w lodówce i mówiła, że mleko się zsiadło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opis, takie twarogi już robiłam też :)
      Na szczęście mam w miarę przyzwoity dostęp do świeżego mleka od krowy więc nie mam musu na to pasteryzowane. Poza tym jak się okazuje, to nie każde pasteryzowane się nadaje, powinno być tzw. pasteryzowane w niskiej temperaturze a takiego jeszcze u nas w sklepie nie spotkałam.
      Natomiast sery jakie tu pokazałam to zasadniczo sery żółte podpuszczkowe typu szwajcarskiego. To nie jest twaróg, robi się je ze słodkiego mleka, tylko lekko zakwasza na godzinkę przed gotowaniem. A kolor mają biały a nie żółty bo a) są świeżo wyjęte z gara i niedojrzałe b) zrobione są z mleka zimowego, na lepsze kolory liczę gdy krowy wyjdą na pastwiska i nieco beta-karotenu się z mleczku zadomowi :) Niestety kupne sery żółte w większości przypadków zawdzięczają swój śliczny kolorek właśnie dodatkowi beta-karotenu lub annato a tego chciałam uniknąć. Mi bladość nie przeszkadza :D Piszę to teraz będąc już kilka serów dalej, i nie mogę się doczekać kolejnego warzenia :)

      Usuń
    2. O tak zgadza się sery żółte dojrzewające to zupełnie inna bajka... i na tych serach to ja się zupełnie nie znam, ale zgadzam się w lecie będą dużo lepsze kolory, tak samo jak w lecie żółtka kurze mają lepsze kolory ;)
      Zasugerowałam się że sery będą twarogowe, dlatego, że są twarogowe sery które są podpuszczkowe... pamiętam to z zajęć z przetwórstwa mleka, tyle że przedmiot nie był moim ulubionym, to i zajęcia olewałam, ale tak mi się teraz kojarzy że białe podpuszczkowe to serki homogenizowane ;)

      Usuń