środa, 20 lutego 2013

Kręci się...

Tak naprawdę to nie kręci się, tylko kręciło. Ostatnie dwa tygodnie minęły mi pod znakiem wypróbowania Coburger Fuchstoff, pierwszego razu z BFLem oraz prawie 600 gramów alpaki.

Rustykalnego, prymitywnego Coburgera,  sklęłam do nieprzyzwoitości podczas przędzenia, będąc całkowicie pewną, że go nie lubię i odgrażając się zrobieniem z niego skarpet dla najgorszego wroga. Ale po wypraniu, wymłóceniu i wyschnięciu jestem zaskoczona, bo gotowa włóczka zupełnie się zmieniła. Ma taki miły i lekko gryzący pazurek, ale poza tym jest świetna, puchata, grubiutka i na oko bardzo ciepła. Więc w tym momencie nie potrafię się zdecydować czy lubię lisią owcę czy nie. Jak zmajstruję z niej jakąś dzianinę to  może zdecyduję gdzie to zakwalifikować.
Wygląda to mniej więcej tak:
Coburger 

Potem z absolutnie prymitywnego i niekulturnego liska, przesiadłam się do pierwszej ligi - Blue Faced Leicester. Trochę naczytawszy się wcześniej o tym porsche wśród wełen, człowiek zwykle spodziewa się nie wiadomo czego. No i choć efekt końcowy faktycznie jest cudny, to przędło mi się to "dziwnie". Nie jakoś źle, tylko po prostu inaczej niż wełny, z którymi miałam do czynienia wcześniej. Ale ja w ogóle jestem spaczona miłością do wełenek prymitywnych, więc moje zdanie nie jest wiarygodne ;D

No i w końcu zabrałam się za alpakę na mój planowany sweterek. Miałam tego 600g, po odjęciu nieco odpadów, podstrzyżeń i kawałków łąki to wyszło mi 560g. I już wiem że będzie za mało, bo chciałabym, taki porządny sweterek za tyłek, co by se nery móc ogrzać. Tak więc zamierzam dokupić trochę więcej i doprząść.
Przędłam to dosyć grubo, bo i sweter ma być z tych siermiężnych. Bardzo przyjemnie mi się pracowało - po prostu lubię grube włóczki :) A ta wyszła wybitnie tłúściutka - około 65-70m dwojonej nici w 100g :)
Alpaka 

Alpaka

No a w tym momencie kołowrotek w odstawce, bo został w Trójmieście, podczas gdy my z dzieciakami jesteśmy wyjechani do dziadków na wieś. I to na calutki tydzień. Wzięłam sobie za to inne robótki, bo kiedy moja Bea nie kusi, mam szansę nadrobić inne plany. Ale o tym następnym razem.
A widok z okna mamy tym razem taki

2 komentarze:

  1. Ładne Ci to skrzydełko stolarz dorobił. Są jednak rzemieślnicy na tym świecie.
    Alpaczka mniam, mniam! A tygodnia na wsi zazdroszczę.
    Ja skończyłam sprzątać: mam ośmiostronicowy spis treści wełnianej, umieszczonej w 33 kartonach - uprasza się nie tylko o zrozumienie, ale i współczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzydełko ładne oczywiście, ale najważniejsze że działa. Co prawda marudził, bo stare było ze sklejki, a on nie mógł odpowiednio twardej dostać, więc wyrzezał z litego drewna gruszy :) Jestem zadowolona :D
      Twoje spisy robią wrażenie - pochwalisz się u siebie jak to wygląda? Ja dorobiłam się za to nieco siermiężnego katalogu z kłaczkami. Na razie mam kilka stron A4 z opisem i przyklejonymi kawałkami runa, filcu i nitki. Przynajmniej za jakiś czas będę w stanie wrócić i w razie czego z czym porównać przyszłe zakupy :)
      A na razie wsi spokojna wsi wesoła, zamiast się byczyć miałam sprzątanie stajni. Teraz se siedzę, dogorywam i zastanawiam gdzie poszły sobie te czasy gdy wywoziłam 10 taczek a potem przewalałam tonę słomy :/ Po tym jak się czuję, wnioskuję że poszły daleko i nie zamierzają wrócić ;|

      Usuń