wtorek, 6 marca 2012

Naalbinding - ciąg dalszy

Już byłam w ogródku, już witałam się z gąską... ;-)
No i nie wyszło mi coś. Bo popełniwszy parę skarpet, zechciałam skonfrontować moje "dzieło" z innymi, które można sobie obejrzeć w sieci. No i oczywiście jak zwykle nie wiem co robię źle, bo nie dosyć że mój ścieg (wydawało mi się że to Oslo) wygląda zupełnie inaczej niż powinien, to na dodatek dokładne przestudiowanie tutoriali, sprawiło iż zgłupiałam do reszty. Bo pełno jest na tubie różnistych filmików, podczas których pokazywane są ściegi (przeważnie nic nie widać jak dokładnie ma ta nić iść ;-) ), w których wykonawcy fikuśnie zawijają sobie nić na palcu i przekładają w jakiś niepojęty dla mnie sposób 8| A moja technika jest jakaś taka łopatologiczna. Czyli znów się okazało iż jednak muszę znaleźć kogoś kto mi to po prostu pokaże na żywo, bo inaczej  nie da rady :/
Na szczęście skarpety wyszły w miarę ok. To znaczy nawet równe i możliwe do użytku. A legendarne wyrabianie pięty, jest w moim przypadku banalne i nie sprawiło mi najmniejszego problemu. Tylko jak się mnie jakiś specjalista zapyta co to za ścieg, to mogę co najwyżej zatrzepotać rzęsami z zakłopotania ;-)

8 komentarzy:

  1. Skarpetki śliczne:) Okaże się niedługo ,że jesteś prekursorką nowych metod dziergania:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) świetne jak na pierwszy raz;) ja skarpety zawsze robię synchronicznie, czyli trochę jedną, trochę drugą...wtedy wychodzą w miarę równe, a co do ściegu to wydaje mi się,że to nie Oslo a Asle ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja robiłam najpierw jedną, co jakiś czas przymierzając do stopy delikwenta a potem drugą przymierzając do tej zrobionej. Robię slimakiem i na oko dobieram lub pomijam oczka i jakoś idzie. Technika wyszła definitywnie autorska, choć musi być zdecydowanie nazwana igłową gdyż właśnie igły używam. Jednak ścieg nie przypomina mi żadnego z internetu. Technika wykonania chyba jednak również. Ehhh cierpi moja dusza rekonstruktora, bo tak się cieszyłam że sprawnie mi idzie i znajdę się krok bliżej ideału ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, to widzę że masz dokładnie ten sam problem co ja miesiąc temu :)
    Tutoriali obejrzałam masę ( i filmowych i rysunkowych) i za nic nie czaiłam o co chodzi.
    Poprosiłam o pomoc koleżankę - zrobiła mi szybki kursik i tego samego wieczoru śmignęłam rękawiczkę :)
    Najlepiej znaleźć kogoś w okolicy, kto potrafi igłą śmigać żeby pokazał Ci konkret-Oslo albo konkret-Asle :D

    Anyway, powodzenia oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeny,jeśli to rzeczywiście Asle, to sobie nakomplikowałaś, jak tylko można...
    Ale to może być też ściśnięty York (lub coś podobnego, sądząc po układzie nitek), czyli nie jest tak źle ;)
    Zakładanie pętelki na palec na to praktyczne zastosowanie, że nie musisz się martwić ich nierównomiernym naciągnięciem - zdejmując z palca więcej jej już nie zaciągasz i wszystkie
    pętelki są równe.
    York też zaczynałam bez robienia pętelek i wychodził mi tak ściśnięty i sztywny, że można go było postawić.

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak Cię podziwiam, ja nie zdołałam się nauczyć żadnej techniki igłowej, mimo autorskich lekcji na Wolinie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem zdania, że nic tak nie uczy jak praktyka ;-)! Po dziesięciu parach skarpetek zacznie wychodzić wzorowo i sama zaczniesz kombinować co tu by pozmieniać. W robótkach jest fajne to, że każda robi tą samą rzecz inaczej! Ja mam całkiem inny sposób robienie pięty, robiłam to intuicyjnie ale się sprawdza. I stwierdziłam że najlepiej robić dwie skarpetki na raz... wtedy wychodzą w miarę takich samych rozmiarów xD

    Powodzenia w dalszych próbach!

    PS A kto mi powie jakiego ja ściegu używam? Wydaje mi się, że to Oslo ale się nie znam :P zdjęcia są na moim blogu.

    Pozdrawiam, Olga

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi tam się wydają te techniki z filmików bardzo skomplikowane Basiu ;-) Niemniej jednak spróbowałam poślęczeć nad jednym z nich przedstawiającym ścieg Oslo i nadal coś mi nie wychodzi. A to z tej prostej przyczyny że pętla na kciuku jest dosyć duża i pomimo że zaciągam ją na maxa to cała robótka wychodzi mi bardzo rzadka. Jak spróbowałam grubszą wełną to już lepiej to wyglądało, ale to była naprawdę bardzo gruba wełna jakiej raczej nie stosuje się często. Jak robię po swojemu to utrzymanie na oko równej wielkości oczek nie sprawia mi problemu, choć faktycznie robótka wychodzi bardzo gęsta i dosyć sztywna. Niemniej w przypadku skarpet poczytuję to sobie za zaletę ;-)
    Rita - ja lekcji autorskich nie zliczę, bo i na Wolinie i gdzie się tylko dało próbowałam. Ale zawsze rzucałam w diabły po zrobieniu kilku ślicznych próbek węzła gordyjskiego ;-) Po prostu ostatnio jakoś mam wenę i se powiedziałam że się nauczę po trupach. Tym trupem chyba będzie Morgiana ;-) bo mi się przypomniało, że robiła sobie naalbindingowe pończochy ;-D Ale najpierw muszę się ogarnąć bo w tym momencie jestem uziemiona :-/
    Olga, twój ścieg jak dla mnie wygląda równie profesjonalnie jak wszystkie inne :-) Poza tym mam wrażenie że w ogóle ciężko czasem na oko określić jaką techniką były robione wykopane tekstylia. Bo patrzysz i dopóki nie spróbujesz spruć to nie wiadomo czy igła czy szydełko. A w rzemiośle to właśnie jest fajne, że właściwie każdy ma jakieś swoje sposoby i sztuczki, dzięki czemu każda rzecz jest niepowtarzalna i nosi ryt twórcy. Nawet jeśli to "tylko" para skarpet :-)

    OdpowiedzUsuń