niedziela, 31 stycznia 2010

Z różnych względów siedzę ostatnio na czterech literach i staram się wymyślić sobie coś do roboty. No i wymyślam. Głównie moje robótki dotyczą eksperymentów z kopiami, replikami i imitacjami przedmiotów z różnych okresów historycznych, ale nie tylko.
Trochę z nudów, trochę z chęci nawiązania jakiegoś dialogu z innymi ludźmi (rozmowa często bywa konstruktywna) postanowiłam opisać niektóre moje projekty.
Obecnie na tapecie jest biżuteria z okresu renesansu (przerwa w moich ukochanych wyprawach wymusiła zmianę o 180 stopni, ale jeszcze do tego wrócę). Na razie bawię się z łańcuszkami, perłami, kamieniami, zaciskami i co tam jeszcze może być użyte do wyrobu biżuterii. Ponieważ jestem tytułową dyletantką a nie jubilerem, jestem skazana na stosowanie gotowych elementów (tzw. półfabrykatów), które można zakupić a sklepach lub na allegro. Ale największą przyjemność i tak sprawia mi faza planowania - co, skąd i jak zrobić. Z oczywistych przyczyn nie używam prawdziwego złota, srebra i drogich kamieni lecz ich tańszych i dostępniejszych zamienników. Jednocześnie staram się w miarę możliwości (zwłaszcza finansowych) nie opierać się wyłącznie na szkle i blaszkach, ale używam np. hodowlanych pereł, kryształów, półszlachetnych kamieni itp.
Naszyjnik z portretu Hansa Holbeina przedstawiającego, Królową Jane Seymour, wybrałam tylko i wyłącznie dlatego, że mi się spodobał i zdołałam zebrać materiały potrzebne do stworzenia jego imitacji.
Oczywiście nie będzie identyczny - aż tak dobrymi materiałami nie dysponuję, ale postaram się odtworzyć ogólny "look".
Na razie stworzyłam bazę do której będę dokładać kolejne elementy.
Tak wygląda oryginał:


A tak wyglądają podstawowe elementy z którymi pracuję:

oraz względnie gotowa podstawka:


Perły użyte w naszyjniku królowej, były oryginalnie bardzo duże. Obecnie bardzo ciężko takie dostać, raczej na sztuki i w cenie która prostuje włosy na głowie. Dlatego użyłam mniejszych. Kolejnym problemem jest perła z zawieszki - ogromna w kształcie łzy (tzw. teardrop) - jeszcze nie wymyśliłam czym ją zastąpić.
Źródła twierdzą iż naturalne (dzikie) perły były niemal bezcenne a nawet niewielkim naszyjnikiem kobiety szczyciły się jako najwspanialszymi klejnotami. Dużo się nie zmieniło bo wtedy stać było na nie królowe i księżne, a dziś chyba tylko gwiazdy showbiznesu i milionerki. Na szczęście hodowlane są tańsze (choć nie tak piękne i równe).
Aha i ewentualnych tropicieli mroku chciałabym ostrzec - to nie jest stricte rekonstrukcja a raczej imitacja, dziełko inspirowane bez wielkich ambicji bo robione na miarę skromnych możliwości finansowych i jeszcze skromniejszych umiejętności. Ale może kogoś to natchnie by mi pokazać gdzie raki zimują i stworzyć coś doskonałego. Szczerze życzę powodzenia.
Ciąg dalszy nastąpi gdy nadejdzie wena i zamówione kamienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz