niedziela, 22 marca 2015

Trzy odsłony czekolady :D

Jakiś czas temu przygotowałam trzy motki, które nazwałam "czekoladki", pod konkretny projekt dziewiarski :)
Wot chciałam sprawdzić jak moja maszyna dziewiarska "łyknie" taką rustykalną, ręcznie przędzioną włóczkę
No i okazuje się że peerelowska myśl techniczna górą i Moda 23 spokojnie daje radę pracować także i na trudniejszym materiale. Trudniejszym, bo nieco kłaczącym i nierównym, sprzędzionym nie z tasmy czy dobrej jakości battów ale z krotkich upierdliwych włókienek.

Zresztą sami zobaczcie, moteczki wyglądały tak:





Od lewej zaczynając to owca fryzyjska, wymieszana na drumie fryzyjska z merynosem barwnym oraz czysty merynos barwny :)
Starałam się dobrać tak kolorki by do siebie pasowały, czyli fryzyjska ma kolor starej kości słoniowej, nie jest śnieżno biała ani nawet śmietankowa. A merynos barwny to ciepła deserowa czekolada :) Grają ze sobą perfekcyjnie, a i mieszanka wyszła  dobrze.
Z tych trzech moteczkow powstał komin-omotka





Forma prosta, testuję możliwości maszyny i jestem zadziwiona ile można osiągnąć na tak łopatologicznym urządzeniu :D
I to bez specjalnego bawienia się w przekładanie oczek, tylko manipulujac ilością igieł i gęstością narzucenia włóczki :)
Myślę że mogę z czystym sumieniem polecić tą maszynę, jest prosta w obsłudze i sporo wytrzymuje  :) a można ją za niewielkie pieniądze trafić na ogłoszeniowniach, nierzadko z oryginalną gwarancją z lat 80tych :D
Jedyne co to muszę wymyślić sposób jak to diabelstwo czyścić z kłaczków :/


Nie jest to zresztą moja pierwsza praca na niej z ręczną włóczką.
Bo trochę wczesniej popełniłam nieco większą omotkę, z wełny owiec jakuba :) którą z łzami w oczach ratowałam  od nalotu moli. Zeżarły mi tej włóczki całkiem sporo, co zdopingowało mnie do wykorzystania jej jak najszybciej, zanim ją wykonczą do cna. Za bardzo chwalić się nie ma czym, bo ze względu na powyższą kampanię, jest tam mnóstwo supełków i nie jest aż tak idealna jakbym chciała.  No ale cóż w koncu na czymś trzeba się uczyć :) Zresztą też nie wyszła źle, noszę ją z przyjemnością :D bo idealnie przydaje się w chłodniejsze wieczory, gdy jest ciągle trochę za zimno by siedzieć w samej bluzce, ale już za ciepło by zakładać syberyjski sweter ;)
I tak owszem noszę ją także i blisko szyi i w ogole mnie nie gryzie :P





I tak se ostatnio siedzę i albo kręcę włóczki, albo dłubię na maszynie .
Wydłubalam na ten przykład jeszcze jedne skarpety :)
Skarpety ze specjalnej wełny, ale o tym już wkrótce będzie osobny post "propagandowy" ;)

WBBS ;)

7 komentarzy:

  1. Super są takie motadełka na szyję, planuję też wydziergać na następny sezon, jak tylko ogarnę chałupę (trwam w remoncie i własne myśli gonię już po katach) i sprawy oboczne. Szczególnie urocze motadałko, bo z naturalnej wełny, bez barwienia. Jak długie musi być, by dobrze spełniało swoją funkcję ?
    W temacie czekoladek, fryzyjska jaka jest w użytku ?
    Pozdrawiam wiosennie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta czarno-biała omotka ma jakies 140cm długości (oczywiście w całości obwodu) Natomiast ta brązowa 120cm i jest trochę za krótka. Ale tak mi jakoś wyszło, że testowałam nowy ścieg i dojechawszy do końca włóczki zamknęłam i dopiero potem spojrzałam że trza było jeszcze dołożyć te 10cm. Tak 130-140 to moim zdaniem idealnie, ale musisz przetestować na swoje ramiona po prostu :)
      A co do wełny to ty z tych delikatnych jesteś, no nie?
      No to fryzyjska będzie dla ciebie za ostra raczej. To owca z tych krzyżówkowych, ma dobre kłaki, bez ości, ale jest dosyć szorstka, ja tam noszę ją na szyi bez problemu, ale ja niemiarodajna jestem bo mnie mało co gryzie. No dobra cakle trochę mnie podżerają. I świniarka czy wrzosówka nieodwłośniona :/ Ale cała reszta to dla mnie spoko. Natomiast ten brazowy merynosek już całkiem przyjemny jest. To wełna jagnięca więc tak na oko mikronaż pomiędzy 24 a 26 ma, żadnych ości i ogolnie super. Tylko króciutki ten włos niestety, strasznie się kulkuje w czesaniu no i nitka przez to rustykalna wychodzi. Mieszanka też taka nieco bardziej szorstka wyszła. No tutaj to już chyba sama musisz ocenić co Cię żre a co nie :)

      Usuń
    2. Dzięki.
      Tak, ja z tych nadwrażliwych niestety. A nie daj Boże, jak mi się zrobi za ciepło i zacznie gryźć, to gotowa jestem rozebrać się na środku ulicy.
      A jakubki mieszałaś już ? Mnie się nie spieszy, mam roboty teraz full.

      Usuń
  2. Ogromnie mi się podoba, zwłaszcza ten najciemniejszy motek, a komin wyszedł świetny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Ten kolor uwielbiam, tylko jak już pisałam to strasznie króciutki włos i paskudnie się to czesze, a podstrzyżyny i krocizny ciagle trzeba wyciagać przy przedzeniu :/ Ale warto się pobawić dla efektu :)

      Usuń
  3. Omotki wyszły świetne (chyba ta jakubkowa bardziej mi sie podoba). A pomysł z maszyną powoli we wmnie dojrzewa, ale nie mam, no nie mam gdzie postawić, krosno od lipca zajmuje kanapkę. Chyba nie mozna mieć wszystkiego :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeeee tam, ja maszynę trzymam pod łóżkiem (wraz z czterema dużymi pudłami z ikei pelnymi wiadomo czego ;)) i wyciągam tylko jak potrzebuję, stawiam na stole i voila. W przeciwieństwie do krosna nie trzeba tego diabelstwa tygodniami osnuwać, a jak się skończy pracę to chowam i tyle :) A za krosno to może się wreszcie weźmisz?! ;P

      Usuń