niedziela, 24 listopada 2013

Dno roku...

Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce...
Zarówno pogoda, jak i złośliwości biurwokracji postanowiły mnie w tym roku dobić chyba definitywnie. Nie zamierzam dać się tak łatwo, ale wena uleciała i szczerze zazdroszczę niedźwiedziom podejścia do przetrwania zimy. W gawrze przetrwałabym spokojnie, wnioskując także po pełnych dezaprobaty komentarzach całej rodziny, w stylu "och kochanie, ale chyba troszeczkę ZA BARDZO ostatnio przybrałaś na wadze", serwowanych przeważnie pomiędzy pierwszym a drugim daniem. Minutę później oczywiście odrzucany jest mój protest odnośnie wzięcia sobie dokładki. I bądź tu człowieku mądry i dogódź wszystkim :/

A żeby zupełnie nie pisać po próżnicy to poniżej zdjęcia szalika. Szalik był prezentem, dojechał już do Adresata i stwierdziłam że chyba mogę się na jego przykładzie trochę pochwalić że brzegi wychodzą mi już całkiem nieźle :)
To tak na osłodę dna roku.
Dna i chyba z dziesięciu metrów mułu :/





Wykonany ze 100% wełny.
Nitka pojedyńcza, gęstość nominalna 55 nici/10cm, ale po skurczu widzę że jednak powinnam mieć nieco  gęstszą płochę czyli tak około 65-70 nitek na 10cm. Tkanina zbalansowała się na mniej więcej 16-17 nitkach na cal. Całkiem ładnie wyszło :) Na razie po prostu biorę poprawkę na taki nieco większy skurcz, bo na nową płochę mnie w tym momencie nie stać. I raczej nie będzie przez jeszcze jakiś czas :/

Nie ma ktoś przypadkiem tanio odsprzedać lub wymienić się barterowo na tego typu gadżet? W sumie to 70/10 nawet krótka około 40cm by mnie w tym momencie zadowoliła :) I jeszcze szukam 30/10 ale długiej na 70cm do grubych wełen z kolei :)
Jakby ktoś miał to niech daje znać :)

7 komentarzy:

  1. Brzegi równe, szalik cudny, czego chcesz, kobieto? Każdy rok musi mieć jakieś dno! Ciesz się, że przynajmniej urodzin nie masz na samym dnie, bo ja od urodzenia je na tym dnie mam! I jakże się cieszę, że nie tylko ja terminu "dno roku" na ten uroczy miesiąc używam! A przed nami jeszcze, niestety, grudzień wraz ze wszystkimi "atrakcjami"...
    Pieprzyć wagę! A właściwie: wypieprzyć wagę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem że ładny mi wyszedł ;)
      Z brzegów jestem bardzo dumna bo naprawdę równiutko mi już idą. Nie tak idealnie jak Alicji, ale już całkiem całkiem :D
      A dno to z zupełnie innych niż rękodzielnicze powodów :/ Szkoda gadać, może jeśli uda mi się wybrnąć obronną ręką to opowiem.
      Twoje urodziny przegapiłam więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
      NA usprawiedliwienie to o własnych w tym roku też prawie zapomniałabym, gdyby nie koleżanka co to ma parę dni po mnie, uświadomiła mi termin :/

      Usuń
  2. Dopiero teraz podziwiam, jakiś piękny 'dziurawy' wzór !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie stąd moja uwaga o gęstości płochy :) Po zdjęciu z krosien już nie był aż tak "dziurawy" i zrobiła się z tego zwykła fajna jodełka :) A po wypraniu jeszcze się trochę skurczył i zbalansował jako cienka ale wcale nie dziurawa tkanina :)

      Usuń
  3. Bardzo ładny wyszedł. W innym wpisie wspominałaś o postępach - super jest u siebie samej widzieć postępy :-). To daje taką satysfakcję i mobilizację, że hej!

    OdpowiedzUsuń