piątek, 19 lipca 2013

Kolejny utkaniec

Grunwald, grunwald i po grunwaldzie ;)
A jak tylko wróciłam, to wraz z progeniturą zabrałam od dziadków i moje krosna :)

Na warsztat wrzuciłam tym razem swoje własnoręcznie uprzędzione wełenki: osnowa to cudny Lincoln, uprzędziony dosyć cienko 110m/28g dubla, a wątek to jakaś długowełnista irlandzka owca w pięknym ciemnym brązie (czego w ogóle nie widać bo w kontraście z jasnym Lincolnem wygląda jak czarna), uprzędziona grubiej, ale za to w singlu.
Co więcej powiedzieć?
Ciągle się uczę, popełniam kupę błędów, marzy mi się porządny kurs tkacki w Łucznicy, żeby nie musieć błądzić z pewnymi rzeczami po omacku, ale ponieważ nie mam na nic takiego w tym momencie szans, więc zamierzam konsekwentnie psuć sobie kolejne robótki i tyle ;)

A z błędów to co widać na zdjęciach. Wstyd pokazywać, ale liczę na dobre rady lepszych od siebie.
Pomijając to że wzór jest mocno fristajlowy ;0, to dodatkowo przetarła mi się jedna nitka osnowy, jest to widoczne jako długa ciemna kreska wzdłużnie. Zauważyłam to niestety za późno i nie dałam rady dorobić nitki, a pruć mi się nie chciało, więc machnęłam ręką i jechałam dalej. Poza tym mam ciągle problem z prawym brzegiem. I tylko z prawym. Lewy wygląda prawie idealnie jak na moje standardy, natomiast prawy się chychła. Coś chyba z dobijaniem jest nie tak, bo i dobicie wątku z tej strony też mi jakoś mocniej wychodzi. Się zastanawiałam czy może płocha nie jest lekko krzywa, ale obejrzałam ją i nie wygląda. Więc pewnie robię jakiegoś kretyńskiego byka, może odruchowo dociskam prawą stronę mocniej, czy coś takiego. Pomóc może chyba tylko praktyka.
Z plusów to wychodzi mi prawie równo. Końcówka się lekko zwęziła, ale poza tym całkiem udaje mi się utrzymać w miarę równą szerokość tkaniny.  No i przyjemna wełna mało gryzie, więc można użyć jako szala.


Jeszcze na krosnach

Po zdjęciu ale jeszcze przed praniem :)




Utkaniec ma ca.190cm długości i 22cm szerokości
Miał mieć równe 2m, ale na finiszu Kacperek uwiesił mi się od spodu na osnowie, która nie wytrzymała dwunastu kilo wierzgającego worka kartofli i część nici się pourywała. Nie pozostało mi więc nic innego tylko odciąć resztę. I tylko cieszyłam się baaaaardzo, że nie wypróbował owego manewru w połowie, albo na początku pracy, bo chyba bym się zapłakała.

Teraz przemyśliwuję co by tu wrzucić jako kolejne ;)
I chyba wreszcie pójdę nabyć mocną dratwę, zmasakruję siatkę starych t-shirtów i zrobię szmaciak :D
A potem przylezie w odwiedziny jakiś malkontent, zrobi zdziwioną minę i zapyta po co mi ta robota, skoro w Ikei można takie nabyć za 4,99zł/szt ;|
O!


16 komentarzy:

  1. To ja poprosze materiał na torbę wełnianą, szerokości 30 cm, z tkaną taśmą na ramię. Na wczesne wyprawy, najlepiej w korze żółto-brązowym, albo żółto szarym. Wzór w diament, albo w podobną wariację. Zabieram już gotówkę na nią. Błędami się nie przejmuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się zrobi :)
      Muszę tylko podejść na halę i złapać mojego górala spod samiućkich tater ;) co by wełenkę kupić :D
      Uwielbiam diament!

      Usuń
  2. Co do błędów, to człowiek na niczym nie uczy się tak dobrze jak na własnych ;-)
    Co do brzegów, może masz tam za mało naciągniętą osnowę? Tak strzelam.
    A Twoje ostatnie zdanie nieco mnie przygnębiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie osnowa nie jest tam źle naciągnięta. Problem powtórzył mi się zresztą już w dwóch robótkach. Na razie przełożyłam płochę na odwrót, więc jeśli problem się powtórzy będę kombinować dalej, wiedząc że jednak nie ona :)
      A gadaniem malkontentów się nie ma co przejmować :D Właśnie zdjęłyśmy z krosien ekspresowego pierwszego szmaciaka i wyszedł genialnie :D Chyba zostanę królową szmaciaków! I nikt nie będzie miał takich jak moje ;)

      Usuń
    2. Idziesz jak burza :-). Czekam na zdjęcia, królowo (już Ci "lady" nie wystarcza? ;-)).

      Usuń
    3. No dobra zagalopowałam się z tą "królową" ;| Ty chyba musiałabyś być w takim razie cesarzową szmaciaków, albo impreatorową galaktyki, bo te wzorzyste co oglądałam powaliły mnie na glebę :D Mój jest prosty i malutki, chciałam w jakiś ekspresowy sposób pokazać koleżance proces osnucia i pracy na krosnach. A to się fajnie szybko osnuło i w tempie tkało więc po 2,5 godzinki miałyśmy szmaciaka gotowego. A że koszulki były już dawno pocięte to tylko Morgiana dokładała kolejne "glizdy" ;) Jestem zdumiona, że tak trywialna rzecz tak ładnie i efektownie wychodzi. Podobają mi się strasznie twoje transmatty, ale to na razie czarna magia, no i raczej na moich czterech nicielnicach czegoś takiego nie utkam. Ale na bank będę kombinować dalej bo nawet zwykły płócienny wychodzi fajnie.

      Usuń
    4. Szmaciaki to rzeczywiście taki estetyczny ewenement.
      A właśnie że możesz na czterech nicielnicach :-). Problemem raczej byłby typ krosna. Dobijać jednak trzeba zdrowo, a krosno stołowe może być zbyt delikatne i zbyt lekkie. Praktyka pokaże. Według mnie nawet Julia jest nieco zbyt "dziewczęca" do tej roboty, ale uczę się jak ją traktować, żeby nasza współpraca była udana.
      Imperatorowa galaktyki? Kojarzy mi się z bardzo ulubioną książką, może być :-P

      Usuń
    5. Jak czytałam twoje posty o transmattach, to dotarło do mnie głownie, że potrzebne są 4 nicielnice i 6 podnóżków. Czyli jakaś czarna magia ;) W moim krośnie mam tylko 4 klawisze do podnoszenia nicielnic (chodzą niezależnie od siebie) a dodatkowych elementów raczej nie da rady zamontować. Z jednej strony na klawiszach pracuje mi się dobrze, z drugiej nie mam porównania bo w życiu nie pracowałam na normalnym krośnie z podnóżkami. Może za jakiś czas będę i tą techniką kombinować, ale na razie muszę popoprawiać to co mi nie wychodzi :)
      A co do dobijania, to to mocne idzie nieźle. Oczywiście znowu brak porównania z dużym krosnem, ale moja Viki jest dosyć solidna i nawet jak mocno waliłam płochą to znosi to bez skargi. Nawet moim trollom dzielnie stawia odpór i nie dała się rozebrać z części, które im się podobały, więc chyba nie jest taka delikatna ;D
      A tobie tytuł Imperatorowej Tkactwa i Okolic należy się choćby za posty "techniczne" które wrzucasz :) I wrzucaj dalej błagam, bo jakoś łatwiej mi różne rzeczy ogarnąć jak ktoś tak ładnie, jak chłop krowie na rowie wyłuszczy :)

      Usuń
    6. Nie chcę Ci tu jakoś kosmicznie rozpisywać się w komentarzach, ale ta wiadomość akurat Cię ucieszy, tak sądzę :-). W takim typie krosna jak Twoje (czyli takim, w którym możesz unosić nicielnice w dowolny sposób) nie potrzeba żadnych dodatkowych elementów, żeby móc łączyć wzory twillowe i płócienne.
      Cieszę się, jeżeli to co piszę pomaga :-)

      Usuń
  3. Ja się zwykle pytam malkontenta ile lubi dostawać za godzinę pracy. I dodaję, że chodzi mi o netto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, jakbym ja miała te utkańce wycenić to nie jestem pewna czy Billa Gatesa byłoby na nie stać ;|
      Niestety nawet przyjmując najniższą stawkę godzinową, to mały dywanik ze starych t-shirtów musiałby chyba ze stówkę kosztować. Inną sprawą jest tu wartość dodana czyli moja radocha :D A to jest bezcenne

      Usuń
  4. Piernicz "życzliwych", jako i ja pierniczę! Utkaniec cudny jest, z błędami czy bez. Jak ja Ci tych krosien zazdroszczę! Pocieszam się tylko, że i tak nie miałabym kiedy skorzystać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierniczę ich z całego serca :D
      Z drugiej strony ja nie rozumiem, gdy ktoś marudzący że jakaś rzecz jest za droga, potrafi analogiczną lub większą sumę przepuścić w jeden wieczór na drinki w klubie, puścić z dymem (jako fajki) albo wydać na tysiącdwieścieszesnastą parę butów ;) I wtedy to nie jest drogo...
      A krosna naprawdę Ci polecam, niedługo zresztą znowu będzie zima i długie, parchate, nudne wieczory, podczas których aż się prosi żeby znaleźć sobie takie miłe i twórcze zajęcie ;D

      Usuń