niedziela, 16 czerwca 2013

Gary

Z różnych powodów bytowych, nasz cykl produkcji ceramiki jest dłuuugi. Bo najpierw wiadomo trzeba się  zebrać i ulepić, potem to schnie i schnie a na końcu wypał. I z tym wypałem też nie jest hop bo trwa  wiele godzin. No więc jak docieramy wreszcie na Stepy Pomorskie (tak przeciętnie jesteśmy tam raz w tygodniu), to realnie udaje nam się odpalić piec około 12 w południe. A pali się i stygnie do dnia następnego, więc efekty oglądamy dopiero tydzień później.
Oto co wyciągnęliśmy tym razem - po napsuciu multum ceramiki wcześniej, wreszcie zaczyna powolutku wychodzić :)

Cuś tam przecieka, cuś odstrzeliło ale generalnie in plus.
W sobotę wstawiliśmy też kolejny wypał i  jestem ciekawa jak wyjdzie.

Słowko wyjaśnienia - nasz piecyk to bardzo prosty trociniak, w którym zasypuje się ceramikę  i  wypala w atmosferze redukcyjnej. Stąd czarny kolor i gdzieniegdzie "benzynki". Ale czasem trocinki nie wypalają się równo, coś się osypie i kawałek garnka wylezie i wtedy mamy kolorowe plamy jak na kufelku po prawej :) Ale w końcu cała zabawa żeby się na własnych błędach nauczyć i jaka satysfakcja jak wreszcie coś zaczyna działać :) Wot archeologia eksperymentalna ;D

10 komentarzy:

  1. O rety! Nie mogę się doczekać wypału mojego ulubionego garnka i całej reszty! Czekam z niecierpliwością na informacje co do kolejnego wypału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój duży gar na razie czeka aż zrobimy mniejsze rzeczy, bo mamy giga stracha że popęka. Tak samo czeka mój duży dzbanek. Ale spoko jeśli tym razem wyjdzie jakoś, to będę wsadzać większe rzeczy. Może nawet jeszcze przed Cedynią piecyk nastawię :)

      Usuń
  2. Ha bombowe... ale bym się potaplała w glinie.... jak byłam w LO chodziłam na takie zajęcia plastyczne do "pałacu młodzieży" tam była glina....... oj jak się fajnie taplało, bez koła i bez wypalania, ale frajda była.... ach wspomnienia....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna sprawa, ale praca z gliną ma sporo ograniczeń. Np. u nas w mieszkaniu jak próbowałam suszyć po ulepieniu to się okazało że jest za suche powietrze i garnki pękają :( Najlepiej chyba poszukać jakiejś pracowni, u nas w Trójmieście trochę się ich narobiło a gwarantują wszystkie materiały, instruktora i wypał za opłatą. Nic tylko lepić :D

      Usuń
  3. No mam nadzieje, że kolejna partia wyjdzie równie udana:) większe kubki, miski i ucha:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne te naczynia. Mam taki kubeczek - biskupiński nabytek. Przyjemnie się z niego zioła pije :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście też bardzo lubię te wszystkie kubeczki :) I nawet wolę te wypalone na czarno niż zwykły biskwit :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dzięki, to fajna zabawa tylko jak każde rękodzieło wymaga mnóstwa czasu i cierpliwości. A ile nam się napsuło, i jeszcze napsuje, zanim zacznie wychodzić użytkowo to już histoooooria ;)

      Usuń
  6. a będziesz organizować w tym roku warsztaty nicnierobienia? :)

    OdpowiedzUsuń