z lewej - koszenila barwiona w zwykłej wodzie z prawej - w wodzie demineralizowanej |
I tak mnie też zęby rozbolały od patrzenia (w realu jest jeszcze intensywniejsza niż mi wyszło na zdjęciu:-/ )
A odnośnie uzyskania tego cuda...
Po pierwsze - musi być wybitnie miękka woda, deszczówka, destylowana lub demineralizowana, bo inaczej kolory wychodzą blade jak ten po lewej na pierwszym zdjęciu. Na zwykłej zaprawie ałunowej i wodzie demineralizowanej z marketu wyszedł mi wsciekły i żarówiasty amarant, a na kranówie (identyczne ilości barwnika i wełny), wychodzi wyblakłe i nie łapie koloru. Pani Tuszyńska pisze że barwnik jest wrażliwy na żelazo i faktycznie ma rację, choć nie spodziewałam się że mam aż tak zażelazioną kranówkę (nasza woda jest raczej dobra i miękka, farbuję na niej i piję prosto z kranu od lat, a jednak przy koszenili nie dała rady).
Po drugie - należy namoczyć trochę wczesniej. To znaczy procedura jest taka że mielimy robale, zalewamy wodą i odstawiamy na parę godzin. Barwnik robi się wtedy wydajniejszy i lepiej łapie.
Po trzecie - to bardzo wydajny barwnik. Wściekły amarant to około 120g czesanki, które zostało pofarbowane w 5 litrach wody demineralizowanej, 5g koszenili i po łyżeczce ałunu i kamienia winnego. Wełnę wkładałam suchą, ale podobno jak się wrzuci mokrą bejcowaną to jeszcze ciekawsze efekty wychodzą. Aha i dodam że wyszła z tego jeszcze jedna kąpiel - efekt nie aż tak gryzący w oczy, ale ciemniejszy niż na wodzie zwykłej.
Po czwarte - mam trochę pomysłów na mieszanie kolorów - koszenila dobrze zmielona to właściwie proszek, więc nie powinno być problemów z mieszaniem jej z innymi barwnikami.
Ciekawy wyszedł efekt z marzanną (drugi kłębek od lewej w górnym rzędzie) - prawdziwa czysta czerwień *niestety na zdjęciu tego nie widać zbyt dobrze). Następnym razem zamierzam się pobawić z fioletami :-)
paleta barw z marzanny i koszenili |
Z efektów jestem bardzo zadowolona. Nachodzi mnie też wybitna chętka żeby sobie sprawić jakiś ciuch farbowany na taki oczojebny kolor, tylko po to żeby móc się wykłócać na imprezach ;-D W koncu to natural, a zarówno koszenila jak i czerwce zawierają ten sam barwnik, więc efekty powinny być porównywalne ;-) No ale to temat na dłuższy post, który mam w planach jak tylko najdzie mnie wena.
Cały zestaw zamierzam sprząść, ale oczywiście zajmie mi to pewnie nieco czasu, jako że mam inne rzeczy w kolejce do warsztatu.
No i na razie zaczęłam wprowadzać w życie plan - zabieram się za barwienie tkanin :-D
I to nie zwykłych próbek a normalnych dużych płacht, z których zamierzam poszyć ciuchy.
Ponieważ potrzebne jest do tego miejsce i duży gar to poważniejsze próby zamierzam przeprowadzić dopiero na Stepach Pomorskich we wrześniu, ale jakieś wprawki na pewno porobię wczesniej. Jak coś wyjdzie to się pochwalę bo surowa tkanina wełniana do farbowania już zamówiona :-D
Po głowie chodzi mi też pomysł żeby przygotować starym sposobem płachty lnu do barwienia - to znaczy wyłożyć je na jakiś czas na powietrze i deszcz, żeby wyblakły i zmiękły. Len takowy posiadam więc chyba spróbuję to przygotować wcześniej, zanim obudzę się że wrzesień tuż tuż :-/
Chyba macie w Gdyni bardziej żelazową wodę, bo ja farbowałam w zwykłej kranówce z dodatkiem ałunu i wyszedł wściekły amarant.
OdpowiedzUsuńFiolety na bazie koszenili wychodzą cudne. Ale dla mnie w ogóle każdy fiolet cudnym jest :))
Mamy w kranie rewelacyjną wodę do picia, ale widać trochę tego żelaza tam jest skoro wyszło jak wyszło. To bledsze z pierwszego zdjęcia to z kranówki i różnica jest kolosalna. Ale na szczęście sobie przypomniałam że rodzina ma filtr odwróconej osmozy i będę mogła sobie napełnić parę baniaczków do barwienia :-)
UsuńNa pewno spróbuję także nastawić indygo taką wodą, bo skoro już zlokalizowałam problem to może i tu pomoże i coś mi wreszcie wyjdzie :-)
Cudne kolory Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńAno śliczne są. I w dodatku poza pilnowaniem wody nie wymagają cudowania :-) Genialny barwnik
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńMożna się dowiedzieć skąd zamawiałaś surową tkaninę wełnianą do barwienia ?
Pzdr
Numlock
Teona ma akurat naturalną podobno 100% surówkę wełnianą i od niej zamawiałam. Jak to się będzie barwić czas pokaże, ale cena jest korzystna i nawet jeśli eksperymenty wyjdą średnio, to nie stracę majątku :-)
UsuńO pardon Numlock - właśnie spojrzałam na aukcję i wygląda na to że prawie nic nie zostało :-( A na sprzedaż było chyba ze 100mb! Poszło jak świeże bułeczki więc cieszę się że zdążyłam kupić na swoje potrzeby :-)
OdpowiedzUsuńTeż tej wełny zamówiłam - zobaczymy co z tego będzie :) Ale skoro tak dobrze zeszła - może uda się Teonie więcej tego wynaleźć i wystawić :)
OdpowiedzUsuńSuper kolor;) kupiłam sobie kiedyś taka amarantową wełnę na płaszczyk, ale tak strasznie rzucała się w oczy ,że przytłumiłam ten kolor marzanną...a teraz widze,że to przecie naturalny;)
OdpowiedzUsuńAle koszenila jest z Ameryki :<
UsuńJuż kiedyś tłumaczylam dlaczego koszenila :-)
UsuńPo prostu czerwce są obecnie nie do dostania - choć może znasz Alicjo jakieś źródło, o którym nie mam pojęcia?
Koszenilę uznaję dla swoich eksperymentów za dopuszczalny zamiennik, gdyż zawiera identyczną substancję barwiącą a dodatkowo jest w sumie barwnikiem analogicznym - też robale, też czerwienie, podobne receprtury itp. Uznałam po prostu, że jeśli stanowiła dla czerwców konkurencję to znaczy że efekty barwienia były podobne i można uznać te barwy za miarodajne w stosunku do tych osiąganych z czerwców. Może się mylę ale w tym momencie nie mam możliwości zweryfikować tej tezy w praktyce i opieram się jedynie na domysłach. A szkoda bo chętnie bym się pobawiła także z czerwcami :-)
Niestety, nie znam żadnego czerwcowego źródła.
UsuńA o pochodzeniu koszenili wspomniałam w kontekście poprawności historycznej. Twoje eksperymenty barwierskie podziwiać będę niezmiennie :))
Witam ponownie. Skoro już zacząłem pisać o surówce to jeszcze dopytam : czy tą surówkę będziecie poddawali jakimś procesom mającym na celu sfolowanie tkaniny wełnianej ?
OdpowiedzUsuńNo i Teona wystawiła kolejną aukcję :-) Także można kupić :-)
OdpowiedzUsuńCo do folowania to raczej nie zamierzam tego specjalnie robić. Jedynie zdekatyzuję tkaninę w pralce przed barwieniem. Moje doświadczenia wyprawowe mówią natomiast iż tkanina i wyraźnym splocie sama się "foluje" od używania. Bardzo ładnie uświadomiła mi to moja jasna tunika, zrobiona z wełny 100%, którą ostatnio porównałam z nieużywanymi resztkami tkaniny. Okazało się że wzorek (diagonal) jest już niewyraźny w porównaniu z tkaniną nieużywaną. Zastanawiające jest jak wpłynęłoby użytkowanie takiej tuniki codziennie zamiast incydentalnych wypraw i projektów. Przypuszczam że podfilcowałaby się jeszcze bardziej - szkoda niestety że nie ma możliwości zrobić eksperymentu :-(
Twoja paleta barw jest super, a różnica w nasyceniu kolorów na pierwszym zdjęciu - uderzająca!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zosatło opisane.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń